sobota, 13 lutego 2016

22.) Nauczka i nowy początek

Spełnia się wszystko to, co sobie życzymy nie zawsze jednak tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Marzyłam patrząc w gwiazdy o tym, żeby widzieć wyraźnie - spełniło się, choć zupełnie inaczej niż myślałam. 

Przede wszystkim dostałam pracę i skierowanie na badania do okulisty. Poszłam i jak się spodziewałam, nie było miło. Nie nastawiałam się tak naprawdę na dyskusję dotyczącą leczenia wzroku, takowej też nie było. Był jedynie zły nastrój okulistki, która szeptała pod nosem - Idiotyzm...Totalny idiotyzm... I jej wzrok - patrzyła na mnie z politowaniem. 
Nie zrobiło to na mnie wrażenia, gdyż nigdy nie spotkałam jeszcze okulisty, który uznałby, że krótkowzroczność można nieoperacyjnie wyleczyć.
Zrobiły na mnie wrażenie wyniki badań i szkła, które mi przepisała - ósemki. Aż w domu musiałam rzewnie popłakać. Cała moja akcja samoleczenia wzroku - bezskuteczna?

Aż w końcu stanęłam przed samą sobą w prawdzie. Popełniłam duży błąd. Tak bardzo chciałam zmniejszyć swoją wadę, że irracjonalnie szybko zakładałam okulary niedostosowane do moich oczu, kosztem komfortu widzenia. Odważna jestem przyznaję, w -4 robiłam wszystko - poruszałam się po dużych miastach, podróżowałam, czytałam, używałam komputera, ale doprowadziło mnie to prawie że do depresji. Zaprzestałam ćwiczeń i relaksacji oczu już kilka miesięcy temu, łudząc się, że z każdym dniem będzie lepiej za sprawą tego, że chodzę w tak słabych okularach. Ale nie było, mój nastrój był po prostu fatalny, oczy zmęczone, śmiem twierdzić, że przez ten czas moje widzenie się wręcz pogorszyło.
Prawdę powiedziawszy czekałam na te okulary i jak tylko je założyłam poczułam ulgę. Ja chcę widzieć świat wyraźnie i odbieranie sobie tej soczystości świata to po prostu mordęga.
Nie straciłam jednak wiary w Norbiekova, Batesa, ćwiczenia relaksacyjne i wszystko to, czego się dowiedziałam i co spróbowałam na własnej skórze, zdałam sobie jednak sprawę z mojej własnej głupoty. Poruszam się w tym temacie ,,na ślepo", wpadając w skrajności. Popełniam mnóstwo błędów, a ostatnio popełniłam na tyle duży błąd, że muszę się cofnąć prawie że do początku. 
Wiem jedno - nie można próbować leczyć swojego wzroku ograniczając swoje widzenie do takiego stopnia jak ja to zrobiłam. Byłam zdesperowana, odważna, zdolna do poświęceń, skrajna i głupia. Czy wyobrażacie sobie, że ja już zapomniałam jak to jest widzieć wyraźnie? 
Kiedy założyłam okulary i zaczęłam widzieć ostro, wróciłam do siebie - znów jestem zadowolona i pełna energii, posprzątałam w domu (,,O Boże, jak tu brudno?") i ZACZĘŁAM ĆWICZYĆ OCZY, na co od kilku miesięcy w ogóle nie umiałam się zdobyć.

Kolejny falstart za mną, ale czy naprawdę nic nie posunęło się do przodu? Posunęło - dowiedziałam się o sobie bardzo dużo. Przekonałam się, że umiem sobie poradzić z niedowidzeniem, że nie wolno wychodzić ze strefy swojego dobrego samopoczucia - leczy się dobrym nastrojem.  I jeszcze jedno - ósemki to nie osiem i pół, jakie miałam przepisane na poprzedniej recepcie. Nie mam pojęcia na ile miarodajne są te badania i dopasowywanie szkieł przez okulistów - zawsze przecież daje się mniejsze szkła niż jest wada, każdy ma inne podejście do sprawy itp., ale fakt faktem - kolejny początek jest z -8:)

Zaczynam więc od nowa, relaksuję, palminguję, masuję i nie pozwalam uśmiechowi zniknąć z twarzy. Nie powiem, gdzieś tam w głowie majaczyła myśl - porażka, ale czy w moim życiu rację bytu mają porażki? NIE! To tylko błąd, który pozwoli mi zacząć mądrzej.